Za 700 lei brutto (ok. 670 złotych) pracuje ponad 630.000 Rumunów zatrudnionych na pełen etat. Oznacza to, że prawie co czwarty obywatel kraju pracujący na pełen etat otrzymuje najniższą pensję krajową – informuje rumuńska Inspekcja Pracy. To najwyższy udział procentowy w Europie, w większości państw wynosi on między 8 a 10%. – W ubiegłym roku, po modyfikacji kodeksu pracy, liczba ta wzrosła o 200.000 – alarmuje Dumitru Costin z Narodowego Bloku Związkowego (BNS). Związki zawodowe żądają podniesienia najniższej płacy do 1000 lei (ok. 950 zł), uznając, że kwota zagwarantowana przez rząd jest daleka od wartości miesięcznego koszyka dóbr i usług.
Lider BNS uważa, że to kodeks pracy, który wszedł w życie w 2011 roku, stał się instrumentem, który generuje powstawanie miejsc pracy, za które płaci się najniższą pensję krajową. Przepisy kodeksu pozwalają pracodawcom na rozszerzone stosowanie terminowych umów o pracę ze szkodą dla umów na czas nieokreślony, oraz na zwolnienia grupowe bez płacenia odpraw. Jego uchwaleniu towarzyszyły liczne demonstracje i protesty związków zawodowych oraz partii opozycyjnych.
– Wszystkie te elementy, zdublowane przez wzrost liczby konfliktów między pracodawcami a pracownikami, przyczyniają się do dalszej migracji rumuńskiej siły roboczej za granicę – wyjaśnia Dumitru Costin. Według niektórych danych od przystąpienia Rumunii do Unii Europejskiej 1 stycznia 2007 roku za granicę w celu podjęcia pracy wyjechało już od 2 do 3 milionów obywateli kraju.
Tymczasem we wtorek premier Mihai Răzvan Ungureanu skorygował wypowiedź prezydenta Traiana Băsescu, który wspominał ostatnio o możliwości podwyżki płac dla sfery budżetowej. Grupa ta została najbardziej dotknięta uzgodnionym z Międzynarodowym Funduszem Walutowym programem oszczędnościowym, mającym uchronić kraj przed pójściem w ślady Grecji i Hiszpanii. W ramach programu władze w Bukareszcie obcięły na kilka miesięcy do końca 2010 roku zarobki w sektorze publicznym o 25% i podniosły stawkę podatku VAT z 19 do 24 %. Część zarobków sfera budżetowa odzyskała po 15% podwyżce płac w ubiegłym roku. – Deklaracje prezydenta o wyrównaniu zarobków sfery budżetowej nie stanowią wiążącej obietnicy, raczej wiadomość dla parlamentu, opartą na programie rządu – powiedział Ungureanu. Według źródeł do których dotarł portal mediafax.ro, jednym z wariantów, analizowanych obecnie przez rząd, będzie wyrównywanie płac budżetówki w kolejnych kilku etapach, poczynając od czerwca tego roku.
Na dyskusję o wzroście płac sfery budżetowej należy spoglądać w kontekście tego, że Rumunia znajduje się w roku wyborczym. W czerwcu w kraju odbędą się wybory samorządowe, a w listopadzie Rumunii wybiorą nowy parlament.
Krzysztof Górski
Źródło: mediafax.ro