Niedawne wydarzenia na Krymie oraz propozycje sankcji ekonomicznych państw UE wobec Rosji wywołały na świecie ogromne kontrowersje. Ukazały też różnice w podejściu poszczególnych państw względem Rosji. W Europie, a szczególnie na Bałkanach niemożliwe do uniknięcia stało się porównanie Krymu do Kosowa.
W zorganizowanej niedawno debacie „Kosowo – Krym, podobieństwa i różnice” w Belgradzie uczestniczył ambasador Rosji, Aleksandar Czepurin, który wyraził zadowolenie z faktu, iż Serbia wstrzymała się od ogłoszenia sankcji wobec Moskwy. – Serbia poprzez swoich liderów ogłosiła, że nie zrobi nic, co mogłoby popsuć stosunki z Rosją. Jesteśmy z tego zadowoleni – powiedział Czepurin. Jego zdaniem Rosji nie da się przestraszyć sankcjami, więc fakt, iż serbskie władze się od tego wstrzymały świadczy o ich zdrowym rozsądku. W dodatku, zdaniem ambasadora, sytuacji na Krymie i w Kosowie nie można porównywać, ponieważ Kosowo ogłosiło niepodległość nielegalnie, zostało siłą oderwane od Serbii, zaś w przypadku Krymu zostały poszanowane wszystkie międzynarodowe prawa. Zgodził się z tym analityk polityczny, Dragoljub Andjelković, który dodał, że na Krymie nie doszło do agresji i okupacji.
Także ambasador Niemiec wyraził swoje zadowolenie z braku sankcji ze strony Serbii.
– Jesteśmy zadowoleni z oświadczenia Aleksandra Vučicia, że przyszły rząd będzie szanować integralność terytorialną każdego kraju – powiedział.
Aleksandra Vučić rzeczywiście oświadczył, że zamierza szanować integralność terytorialną każdego kraju, ale jednocześnie nigdy nie wystosuje sankcji wobec Rosji. Serbia wydaje się być między młotem a kowadłem. Pisze o tym między innymi szwajcarski dziennik Neue Zürcher Zeitung zwracając uwagę na to, że z jednej strony Serbia chce wejść do UE, a z drugiej nie może sobie pozwolić na konflikt z Rosją, która nie uznała ogłoszonej jednostronnie niepodległości Kosowa. Rosja nie uznaje Kosowa, a jednocześnie tłumaczy aneksję Krymu powołując się na kosowski przypadek, co może szczególnie boleć Serbów.
Nie tylko Serbia wstrzymuje się od wymierzenie Moskwie sankcji. Także inne państwa bloku wschodniego są ostrożne w tej kwestii, będąc mniej lub bardziej zależne od Rosji. Między innymi premier Węgier, Wiktor Orban, nie chce narażać się Rosji, która dostarcza Węgrom 80% gazu, a jednocześnie jest największym partnerem handlowym Węgier. Podobnie zachowawcza jest Grecja, która nie chce stracić rosyjskich turystów.
Źródła: tanjug.rs, b92.net, danas.rs, blic.rs, vesti-online.com